"Dyrektorka Szkoły Samorządowej (tu Pawłowicz podała dane szkoły) doprowadziła do podjęcia przez Radę Pedagogiczną uchwały zobowiązującej nauczycieli, aby zwracali się do 10-letniego ucznia, chłopca, per Agnieszka, jak chcieli rodzice. Dane aktów stanu cywilnego zlekceważono" napisała 6 kwietnia na Twitterze sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
Sprawa oczywiście nie obeszła się bez echa, Pawłowicz została ostro skrytykowana przez internautów, w tym przez sporą część społeczności LGBT+. Jak wiadomo, życie osób transpłciowych w Polsce nie jest ani trochę kolorowe - nawet sędzia Trybunału Konstytucyjnego musiała dodać swoje 5 groszy, nie wiedząc przez co może teraz przechodzić młoda Agnieszka. Usunęła post dwa dni później i napisała "Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż mnie o tym, poinformowano. Nie chciałam sprawić przykrości dziecku. Przepraszam Cię.". Jednak przeprosiny w takiej sytuacji nic nie dadzą, gdy opublikowała dokładne dane szkoły, a Agnieszka jak i jej rodzina jest narażona na ciągłe komentowanie i podważanie jej tożsamości płciowej, krytykę, a to tylko dziecko.
Jest to kolejny moment pokazujący, w jakiej sytuacji jest młodzież LGBT